Bay....

Bay....

piątek, 11 września 2015

Rozdział 21

*Nessa*
Minęło dwa dni a ja dalej nie mam kontaktu z Lou. Tak, jest mi to potrzebne ale to nie oznacza też że za nim cholernie tęsknię. Brakuję mi tych naszych wygłupów, przytulanek, choćby i tego nienormalnego macania. Na pewno to nie jest nasz koniec. Po prostu musimy od siebie odpocząć.
Żeby tak o nim nie rozmyślać postanowiłam wrócić do szkoły. Oooo bardzo ją zaniedbałam. Ale mam prawo nie chodzić do niej. Jestem dorosła i moja decyzja. Ale nie idę do niej tylko dla tego że muszę się uczyć. Muszę się spotkać ze znajomymi. Uciec od problemów, sprzeczek. Tęskniłam też za moimi wygłupami z Harrym na lekcjach. Albo jak sobie przypomnę wypadek z dyrektorem... Od razu wybuchłam śmiechem.
Właśnie jest wieczór a ja pakowałam torbę na jutro do szkoły. Odruchowo spojrzałam na okno gdzie już słońce zachodziło. Piękny widok i szczerze mówiąc pierwszy raz w życiu to widzę. Usiadłam na parapecie i podziwiałam widoki. Nagle ze swojego domu wyszedł Louis. Zdziwiłam się ale go bacznie obserwowałam. Usiadł sobie na krawężniku i odpalił papierosa. To Louis pali? Myślałam że się dalej tym brzydzi.
Nie powiem że strasznie seksownie wyglądało jak się zaciągnął i wypuścił dym. Jednak po chwili przypomniałam sobie co mi powiedział jeszcze 3 dni temu. Odwróciłam się patrząc na ścianę i wzdychając. Kiedy powróciłam wzrokiem do Lou, patrzał się na mnie. Chwilę na siebie patrzyliśmy. Nagle lekko się uśmiechnął. Wtedy cała złość przeszła. Miałam ochotę tam do niego pobiec i go po prostu przytulić i powiedzieć jak bardzo go kocham.
Już chciałam odwzajemnić uśmiech gdy nagle zrobiła się burza i głośno huknęło. Ze strachu zleciałam z parapetu uderzając się ręką o grzejnik.
- Ała...- jęknęłam łapiąc się za bolące miejsce. Oczywiście sączyła się krew z nadgarstka. Pewnie musiałam zahaczyć o ostre końcówki kaloryfera. Poszłam do kuchni po apteczkę. Zaczęłam wodą utlenioną czyścić na co syknęłam z bólu. Owinęłam bandażem i wróciłam do pokoju. Nagle za wibrował mój telefon. Zdziwiłam się co na nim widziałam

Nic ci nie jest?

To była wiadomość od Louisa. Od razu poczułam ciepło w środku gdy to przeczytałam

Nie, tylko zharatałam rękę;)

Już potem nie odpisał. Poszłam się szybko umyć by jak najszybciej być w łóżku. Byłam przerażona burzą a najgorsze jest to że nie ma przy mnie Louisa.
Przykryłam się kołdrą pod samą szyję i próbowałam zasnąć. Na marne. Nagle mój telefon nagle za wibrował

Spójrz przez okno

Oczywiście to był Lou ale byłam zdziwiona treścią wiadomości. Wyskoczyłam z łóżka i zerknęłam przez okno. Zauważyłam siedzącego Louisa w swoim pokoju przy oknie robiącego coś na telefonie. Zerknął na mnie a wtedy kolejna wiadomość przyszła

Posiedzę tu jakiś czas a ty możesz spokojnie zasnąć:) 

Po przeczytaniu tej wiadomości w moich oczach pojawiły się łzy. Łzy szczęścia. Naprawdę mogłam na niego polegać. Zna mnie jak nikt i wie że tylko dzięki niemu mogłam się uspokoić. Spojrzałam na niego i wyszeptałam po cichu " dziękuję ". Louis tylko się uśmiechnął a ja spokojniejsza położyłam się śniąc o moim szczęściu...


Pieprzony budzik! Już zapomniałam jak to jest wstawać o 6:00 rano.  Chwiejnym krokiem poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic na rozbudzenie i się przebrałam w luźne ciuchy. Włosy spięłam w luźny kucyk i poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Zostałam tam mamę..
- Co ty tutaj robisz o 7:00 rano ? - zapytała zdziwiona. Pewnie też zapomniała jak to było kiedy chodziłam do szkoły.
- Idę do szkoły- powiedziałam zwyczajnie gryząc kawałek jabłka.
- Ccco? Ty nagle idziesz do szkoły? Wszystko w porządku?- zapytała zmartwiona a ja złapałam plecak i skierowałam się w stronę drzwi
- Tak tak. Do zobaczenia- wyszłam i szłam w stronę szkoły. Nic nie było w porządku. Tęskniłam za pewnym chłopakiem o błękitnych oczach który od małego był moim przyjacielem a teraz nagle stał się moim chłopakiem.

Od razu gdy przekroczyłam próg szkoły wszyscy się popatrzeli na mnie. No taaak. Przecież to ta laska która wagaruję na ostatnim roku i chleje na imprezach. Zignorowałam spojrzenia i skierowałam się do tablicy gdzie były wywieszone plany lekcji. Tak. Zapomniałam swojego planu.
Skierowałam się do klasy od fizyki gdzie powinien być Harry. Zauważyłam go stojącego ode mnie tyłem i rozmawiając z jakąś dziewczyną. Podeszłam do niego po cichu i zakryłam jego oczy.
- Zgadnij kto to- wyszeptałam a Harry złapał moje ręce i się odwrócił. Był zaskoczony i szczęśliwy
- Nessa!- krzyknął i mnie przytulił kręcąc wokół osi.- Od kiedy ty do cholery do szkoły chodzisz?!
- No tak jakoś wyszło że od dzisiaj- uśmiechnęłam się
- Aaa.... Masz kontakt z Louisem ?- zapytał krępując się a ja pomimo że zrobiło mi się smutno to uśmiechnęłam się blado
- Nie... Tylko wczoraj pisaliśmy ale to nic wielkiego...- i w tym momencie zadzwonił dzwonek a Harry już nie kontynuował tematu.

Ogólnie dzień w szkole nie był najgorszy. Nie było dużo śmiechu ale mogłam uciec od zmartwień, nerwów.
Właśnie odrabiam zadanie domowe z matematyki które nie jest za łatwe. Jednak po 15 minutach udaje mi się je zrobić. Spakowałam plecak na jutro i poszłam się przebrać w piżamę. Kiedy już wróciłam do pokoju, postanowiłam się od razu położyć.
- Vanessa! Zejdź na dół!- jak na zawołanie musiała moja mama mnie zawołać o 23:00 w nocy. Pewnie.
Zeszłam na dół gdzie moja mama stała przy schodach
- O co chodzi?

*Louis*
- Louis zejdź na chwilę!- właśnie oglądałem Tv w moim pokoju kiedy nagle mama mnie zawoła. Zszedłem oczywiście i od razu się zapytałem o co jej chodzi
- No co jest?- zapytałem zwyczajnie. Nie mam zamiaru być miły. Oczywiście też nie chcę być wredny dla mojej rodzicielki ale jakoś dla mnie straciło to sens. Zawsze Ona mnie pouczała jakim mam być. Teraz nie.
- Dzwoniłam do pani Hudgens i zaprosiłam ją i Vanessę do nas jutro na kolację. Chciałabym żeby już wszystko między nami było w porządku. Bo co prawda ostatnia nasza kolacja nie przyjęła się dobrze...- jutro ma do nas przyjść Nessa? Moja Nessa? Tak po prostu? Może chcę się pogodzić? Porozmawiać? Muszę ją przeprosić. Może to będzie odpowiedni moment...
Louis ale jesteś głupi... Przecież logiczne że nie przyjdzie. Sprawiłem jej ból i muszę to naprawić.
- No to fajnie ale ja nie zamierzam w niej uczestniczyć.
- Dlaczego? Louis to dla nas ważne...- spojrzałem na nią i widziałem że naprawdę to dla niej ważne.
- Dobrze. Ale jeśli jej nie będzie, to wychodzę.

1 dzień później

*Vanessa*

Byłam dzisiaj w szkole. Nie było nic wyjątkowego pomimo że mieliśmy wf rano i było zimno i musiałam się przeziębić.
Lecz nie tym się martwię teraz. Boję się co do tej kolacji. Już wczoraj mamie powiedziałam że nie idę. Nie tylko dlatego że jestem chora ale też dlatego bo się boję z nim spotkać. Obawiam się że będzie Louisowi przykro ale strach panuję nade mną kontrolę.
- Na pewno nie chcesz iść? Choćby na chwilę?- pytała moja mama chyba 7 raz. Na szczęście już wychodzi bo bym szlaku dostała.
- Mamo źle się czuję. Idź. Baw się dobrze- uśmiechnęłam się i pożegnałam z rodzicielką. Wróciłam do pokoju w zamiarach odrobienia zadania z dzisiaj.
Minęło 20 minut a nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo ale poszłam otworzyć, Zamarłam widząc kto stoi naprzeciwko mnie
- Co ty tu robisz?
- Próbuję cię odzyskać- odpowiedział...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ale mnie wena wzięła przez ten tydzień ;D To chyba najdłuższy rozdział tutaj ;o
Chciałam przeprosić za to że tak długo nie było rozdziału ale jestem aktualnie w takiej klasie gdzie już trzeba zaglądać do książek w weekend ;//
I dziękuję za aż 6 komentarzy pod 20 rozdziałem! <3
To może teraz też dacie radę 6 komentarzy? ;))

3 komentarze: