Bay....

Bay....

poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 3

*Nessa*

Obudziłam się o 11:05. Od razu postanowiłam się przebrać, umyć itp. Zjadłam szybkie śniadanie i miałam już zamiar iść do Lou gdy mama mnie zaczepiła.
- Vanessa musimy porozmawiać
- No dobrze. Tylko szybko bo się umówiłam z Lou.
- No właśnie. Chodzi o ciebie i Louisa. Jesteście ze sobą?
-Co?! Mamo proszę cię Lou to tylko przyjaciel. Nic do niego nie czuję.
- Ja nie chcę nic mówić ale wiesz że za nie cały tydzień wyjeżdża. Możesz być z nim nieszczęśliwa.
-Mamo czy ty sama siebie słyszysz?! Louis jest dla mnie najważniejszym przyjacielem w życiu a ty jeszcze mówić że niby z nim jestem?! A co gorsze to że mogę być z nim nieszczęśliwa?! Z Louisem bawię się jak nigdy. To dzięki niemu jestem znowu szczęśliwa. I niech będzie to co ma być ale ja wiem że już nigdy się nie rozejdziemy. Teraz po 6 latach musimy się wzajemnie wspierać. W sumie. To pani Tomlinson też jest twoją przyjaciółką. I co?! Tak po prostu powiesz jej że wasza przyjaźń jest bez sensu bo wyjeżdżają i powiesz że jesteś nieszczęśliwa? Myśl najpierw zanim coś powiesz. - już chciałam wyjść ale jeszcze chciałam coś dodać- A nawet jakbym była z Lou. To jestem pewna że byłabym szczęśliwsza niż ty z tatą.- powiedziałam spokojniej i zauważyłam w jej oczach łzy. Zignorowałam to i wyszłam. Wkurzyłam się. Jak ona może myśleć że jestem nieszczęśliwa z Louisem?! Wiem że wyjeżdża ale jestem pewna że teraz nasza przyjaźń będzie dalej "aktualna". I jeszcze musiałam wspomnieć o tacie.. Tata rok temu zdradził mamę i od nas odszedł. Mama była całkowicie załamana. Piła, spała i płakała. I właśnie wtedy kiedy najbardziej potrzebowałam Louisa to go nie było. Jednak na szczęście mama się ogarnęła i wróciła do normalnego stanu. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi mama Lou.
-Dzień dobry. Jest Louis w domu?
- Witaj Vanessa. Tak jest wejdź- powiedziała uśmiechając się i mnie wpuściła do środka- Vanessko. Pewnie twoja mama rozmawiała już na temat Louisa..- Zaraz zaraz zaraz... Przepraszam co?!
-Niech pani nawet nie mówi że się pani zmówiła z moją mamą!- po raz kolejny się zdenerwowałam. Ludzie?! Co ja wam do cholery jasnej zrobiłam?!
-Ja tylko chcę waszego dobra. Niby przyjaciele ale jak się w coś więcej zaangażujecie..
-To co?! Niech mi pani powie co się wielkiego stanie?! Czy wy nie umiecie zrozumieć że Lou to mój przyjaciel?!- podkreśliłam ostatnie słowo
- Ale będziesz cierpieć jak wyjedzie.
-Gówno mnie to obchodzi! Louis jest dla mnie ważny i będę na niego czekać tyle ile będzie trzeba! I powtarzam po raz ostatni że Louis jest moim PRZYJACIELEM! TYLKO!A teraz przepraszam ale nie mogę dalej słuchać tych bredni- powiedziałam i wyszłam z tego domu trzaskając drzwiami. Dlaczego?! Co ja im zrobiłam?! Nagle wszyscy przeciwko naszej przyjaźni! Przecież jest dobrze to dlaczego nagle to wszystko musi się niszczyć?! Łzy mi się cisnęły ale musiałam być twarda. Szłam w kierunku "naszego" parku gdzie się zawsze bawiliśmy.  Usiadłam na jednej z ławek. Łzy same leciały mi po policzkach. Nie potrafiłam tak po prostu tego trzymać w sobie.  Siedziałam tak z 10 minut gdy nagle ktoś zawołał moje imię
-Nessa?- już wiem kto. Tylko on tak na mnie mówi. Nie odpowiedziałam tylko się odwróciłam. A on od razu podszedł i się zapytał
-Tak mi przykro. Nie przejmuj się tym czym one mówią. Mimo wszystko nie zostawię cię już- mówił zmartwiony a ja się bardziej rozpłakałam. Louis mnie przytulił do swojego torsu a ja się w niego wtuliłam. Chwilę tak siedzieliśmy aż się w miarę uspokoiłam.
- Dziękuję Louis
-Za co?
-Za to że jesteś przy mnie. Że mnie wspierasz. Za wszystko- powiedziałam i pocałowałam go w policzek a on się uśmiechnął
- Idziemy na spacer?- zapytał się  a ja kiwnęłam głową twierdząco.

*pół godziny wcześniej*
*Louis*

Obudziły mnie jakieś trzaski z dołu. Spojrzałem na zegarek i była godzina 11:48. Wstałem i poszedłem się naszykować na moje spotkanie z Nessą. Byłem strasznie szczęśliwy że mogłem znów ją widywać. Ba! Ja JESTEM szczęśliwy. I wiem że pewnie będzie nam trudno gdy będziemy musieli znowu się rozstać na jakiś czas. Ale teraz nie pozwolę by cierpiała z mojego powodu. Będę codziennie się do niej odzywał. W sumie ja też jestem załamany kiedy jej nie słyszę, nie widzę. No ale nie mogę tak po prostu zostać tu w Doncaster na stałe. W Hiszpanii czeka na mnie praca.
Już przygotowany zszedłem na dół. Zauważyłem zmartwioną mamę
- Cześć. Coś się stało?- pocałowałem ją w policzek
- Nie... nic.- mówiła nie zdecydowana. Coś mi tu nie pasowało
- Ktoś tu był? Słyszałem trzask drzwiami.
- Ehh... Vanessa tu była...- zaraz.. CO?!
- Jak to Vanessa.. I tak po prostu wyszła?
- Zdenerwowała się..
- Z powodu?- pytałem ale nie odpowiedziała..- Mamo wytłumacz mi co tu się dzieje?!- już byłem niecierpliwy.
- Chciałam z nią porozmawiać na temat waszej przyjaźni..
-Jezu.. Gdzie ona jest?!- nie pytałem nawet co jej gadała bo bym nie wytrzymał.
- Nie wiem wyszła po prostu.- od razu wyszedłem z domu i postanowiłem iść najpierw w kierunku jej domu. Zapukałem i otworzyła mi zapłakana mama Nessy.
-Dzień dobry jest Nessa?
-Nie ma.. Ja chciałam tylko dla was dobrze..-  Nie no następna
- Pani też?! Co was tak nagle na nas wzięło?! - krzyknąłem i pobiegłem gdziekolwiek. Myślałem gdzie ona mogła się podziać. Nasz park... Jeśli jej tam nie będzie to nie wiem co zrobię. Bo kilku minutach znalazłem się w parku. Na jednej ławce zauważyłem tył jakiejś dziewczyny. Zbliżyłem się i się zapytałem
-Nessa?- dziewczyna się odwróciła... To była ona... Cała zapłakana..

*Teraz*
*Nessa*

Spacerowaliśmy po parku. Nagle Louis się zapytał
-Co powiesz na imprezę? W pobliskim klubie?
- W sumie czemu nie?- powiedziałam i się uśmiechnęłam
- To przyjdę po ciebie o 20:00
-Okey. Odprowadzisz mnie do domu?
-Jasne- powiedział i pocałował mnie w policzek a ja się zarumieniłam
-Słodko wyglądasz gdy się rumienisz- czułam jak moje policzki się "palą" a Lou się zaśmiał.
Po 5 minutach byliśmy już na miejscu. Pożegnałam się z chłopakiem i weszłam do domu. Nie miałam ochoty gadać z mamą więc od razu pobiegłam do swojego pokoju. Louis ma przyjść dopiero za 3 godziny..  3 GODZINY?! Jezu muszę jak najszybciej iść pod prysznic! Ubrania! Co ja mam założyć?!
Tak w myślach krzyczałam i jak najszybciej pobiegłam się szybko wykąpać. Następnie ubrałam się w tą sukienkę. Wyprostowałam włosy, zrobiłam mocniejszy makijaż oraz założyłam moje ulubione szpilki. Zostało mi pół godziny. Usiadłam na łóżko i bawiłam się moim telefonem. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyła mi..... moja mama...
- Kochanie możemy porozmawiać?
-I co? Znowu ta rozmowa skończy się kłótnią i łzami?
- Nie.. Proszę pogadajmy
- Ok
- Chciałam cię przeprosić. Wiem że się wtrącałam i byłam bezczelna uważając że jesteś z nim nieszczęśliwa. Dlatego chcę cię z całego serca przeprosić.
- Dobra..Ja ciebie też przepraszam. Nie powinnam wspominać o tacie. Ale jeśli jeszcze raz się czegoś uczepicie z panią Tomlinson to już tak łatwo nie wybaczę.
- Dziękuję- powiedziała z ulgą i mnie przytuliła- A tak po za tym... To gdzie się wybierasz?
- Na imprezę z Louim.
-Ślicznie wyglądasz- powiedziała a ja się uśmiechnęłam.
- Czujesz coś do niego prawda?
- Co? Mamo znowu zaczynasz? Mówiłam ci że Louis jest moim przyjacielem. Tylko przyjacielem
- Ale widać jak między wami coś ciągnie...
-Mamo muszę już iść Louis będzie czekał- powiedziałam szybko i wyszłam z pokoju. Następnie założyłam ciemne bolerko i poszłam w stronę samochodu Lou. Wsiadłam do niego i zauważyłam że Louis się też przebrał
- Ślicznie wyglądasz- powiedział przyglądając mi się. A ja musiałam się zarumienić. PEWNIE!
-Dziękuję. Ty też nieźle wyglądasz
-Ja?! Kobieto ja tutaj jestem najprzystojniejszym chłopakiem!- powiedział a ja się zaśmiałam. Droga trwała 10 minut. W końcu dojechaliśmy do klubu " Fun all night".  Problem był w tym że była duża kolejka do wejścia. Jednak miałam mały plan
-Louis chodź za mną- powiedziałam i skierowałam się w kierunku faceta który rozdawał bilety. Ja zaczęłam kręcić tyłkiem i przegryzłam dolną wargę i jego stronę.
- Bardzo długo tu czekamy.. Mamy szansę wejść?- zapytałam szepcąc w jego ucho seksownie. Dupek chyba jest naiwny bo po chwili przepuścił nas.
- No ja się nie dziwię że tak po prostu nas przepuścił. Zauważyłem jak mu stanął...- nie zdążył dokończyć bo go walnęłam w ramię
-Louis zamknij się- powiedziałam śmiejąc się
-No co? Stwierdzam fakty - poruszył śmiesznie brwiami a ja kiwnęłam głową. Podeszliśmy do jakiegoś stolika i usiedliśmy.
-Louis poszedłbyś po jakieś dobre drinki?- zapytałam śmiejąc się
-Jasne- chłopak poszedł a ja rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Część młodzieży tańczyła, część siedziała i piła różne kolorowe drinki. Moją uwagę przykuł jeden chłopak który patrzył się na mnie i się lekko uśmiechał. Odwzajemniłam gest. Miał słodkie loczki i piękne, zielone oczy.  Na sobie miał białą koszulkę przez którą prześwitywały jego tatuaże. Nagle Lou zaczął się zbliżać z 2 szklankami a w nich niebiesko zielone drinki.
-Dziękuję- powiedziałam w jego stronę i jeszcze raz zerknęłam a stronę loczkowatego chłopaka który podniósł lekko swój napój. Ja również to zrobiłam.
-Chwilę mnie nie było a ty już podrywasz chłopaków?
-Co? Nie ja tylko..
-Taa ja już znam te twoje gierki.- Louis powiedział śmiejąc się. Ale ja nikogo nie podrywałam! Moja wina że jest cholernie przystojny?!
- Oh zamknij się i chodź tańczyć- powiedziałam i pociągnęłam go w stronę parkietu. Zaczęliśmy tańczyć. Muszę przyznać że Louis... TO FATALNY TANCERZ. Ja myślałam że pęknę ze śmiechu.
-Dobra myślisz że nie wiem że chcesz w każdej chwili pęknąć ze śmiechu bo niby nie umiem tańczyć?- zapytał nagle a mnie zaskoczyło. - To się teraz dowiesz jak tańczę po tych 6 latach..- powiedział i mnie pociągnął w jego stronę. Stykaliśmy się ciałami. No teraz to ja mogę powiedzieć że Louis to zajebisty tancerz. Trzeba częściej z nim wychodzić na imprezy.  Po kilku piosenkach poszliśmy do stolika odpocząć.  Nagle telefon Louisa zaczął dzwonić.
-Przepraszam- powiedział szybko i odebrał. Nie słuchałam o czym rozmawiał. Za to odwróciłam się w stronę chłopaka który ma piękne zielone tęczówki. On również się odwrócił i się do mnie uśmiechnął. Oczywiście odwzajemniłam. Po tym pojawił się z powrotem Louis.
-Bardzo cię przepraszam ale muszę jechać coś załatwić to ważne. Ale za 10 minut tutaj wrócę.
-No okey..- powiedziałam a Louis szybko pobiegł w stronę wyjścia. Zdziwiło mnie trochę jego zachowanie ale trudno. Chciałam iść do toalety gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Zerknęłam i okazało się że to ten sam chłopak który się na mnie patrzał. Dopiero teraz mogłam się bardziej przyjrzeć jego oczom. Były PRZEPIĘKNIE ZIELONE.
- O co za zbieg okoliczności- zaśmiał się- Harry- podał mi rękę a ja ją uścisnęłam.
-Vanessa

*Louis*

Serio? Czy nawet spokojnie nie można się zabawić i spędzić czas z przyjaciółką?! Nie. Bo mojej mamie się zachciało sprzedawać starą kanapę a osoba która musi to wynieść z domu jestem JA. Bo sąsiadów nie ma, tata słaby, mama nie da rady. Pewnie. No ale nie chcę być wredny albo coś. Rodzicom zawsze pomagałem.

Po pół godzinnej męczarni mogłem wrócić do klubu po Nessę. Zaparkowałem i wszedłem do środka. Zauważyłem że ludzi jest mniej odkąd pojechałem. Szukałem dziewczyny. Siedziała na krzesełku obok jakiegoś chłopaka. Podszedłem bliżej i już się skapnąłem że była kompletnie pijana. W sumie ten drugi nie lepszy...
- Vanessa..- poszturchałem lekko jej ramię
-Louis!- krzyknęła i się do mnie przytuliła wieszając się na mnie. - Po pozanan mmojego przyjaciela Haa haroldaa- wyjęczała i się zaśmiała- Ha haroldzie tto jest Louimuś- Louimuś? Aha?
-Chyba będziemy się zbierać- powiedziałem w jej stronę a ona była bliska przewrócenia się ale zdążyłem ją złapać. Zaraz po tym się głośno roześmiała.
- Ale Harruś jedzie z nami- powiedziała smutno a ja spojrzałem w stronę chłopaka. Już zasypiał. I co ja mam teraz zrobić?! Postawiłem dziewczynę z powrotem na krzesło a podszedłem do chłopaka.
- Em.. Daleko stąd mieszkasz?
- N n nie..
-Podwieźć cię?
- N n nie muusis
- Chyba muszę. Idziemy do mojego samochodu- pomogłem wstać.. Haroldowi? I zaprowadziłem go do mojego auta. Następnie wróciłem po Nesse. Jednak gdy ją zobaczyłem... To byłem załamany.. A ta się śmiała w najlepsze! Właśnie sobie leżała na podłodze na plecach. Jej jeden but leżał na jednym z krzeseł. Boże...
- Jezu.. Nic ci nie jest?- pytałem pomagając jej wstać
- Louis.. Jak ja się za tobą stęskniłam!- nie odpowiedziałem tylko ją zaniosłem do samochodu. Następnie na pozwolenie chłopaka wziąłem jego wizytówkę i pojechałem w stronę jego domu. Nie mieszkał daleko. Pomogłem mu jeszcze wejść do domu i wróciłem do auta. Teraz jechałem do domu dziewczyny.. Na miejscu wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem po cichu by nie obudzić jej mamy do pokoju Nessy.
- Nie chcę mi się przebieraaaać! Idę tak spać!- krzyknęła Nessa a ja od razu zatkałem jej usta dłonią
-Obudzisz mamę.
- Mhm.  Jutro będzie kacek prawdaaa?- zapytała a ja z rozbawieniem kiwnąłem głową- To i tak nie będzie taki ból jaki kiedyś przeżyłam w lesie..- wydukała coś nie zrozumiale ale zrozumiałem... W jakim lesie? Jaki ból?! Muszę się jutro dowiedzieć..
-Chodź już spać
-Dobrze jeśli zostaniesz ze mną tutaj.
- Poczekam aż zaśniesz
-Nie! Masz się obok mnie położyć- wyjęczała znowu coś a potem się położyła. Postanowiłem też się położyć do momentu aż zaśnie....


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej hej wam! Ten rozdział jest trochę dłuższy niż te poprzednie xD komentujcie czy się podobał:)




środa, 25 marca 2015

Rozdział 2

*Nessa*

-Matko kochana! Chcesz żebym zawału dostała?!- właśnie wtedy kiedy tak spokojnie sobie spałam... na miękkiej poduszce... pod cieplutką kołderką... To nagle jak na zawołanie musiał się obok mnie pojawić Louis i mnie wystraszyć!
- Dzień dobry- powiedział rozbawiony i mnie pocałował w policzek- Wynocha z wyrka i won do łazienki!
-To ty jesteś w moim pokoju i każę ci się zamknąć a teraz dobranoc- powiedziałam i z powrotem się położyłam. Jednak coś mi nie pozwalało. Raczej ktoś!
-Lou co ty wyprawiasz postaw mnie na ziemię!- krzyczałam o on mnie niósł na rękach w stronę... ŁAZIENKI?! Boże ratuj mnie!
- Idziesz pod prysznic- co?!
-Lou proszę.... - nie zdążyłam nic innego powiedzieć bo mnie postawić w kabinie prysznicowej i puścił lodowatą wodę z deszczownicy a ja podskoczyłam z zimna i uciekłam z kabiny.
-Nie daruję ci tego!- krzyknęłam do niego i go biłam pięściami w klatkę piersiową z lekkim rozbawieniem
- Grzeczna dziewczynka a teraz się ładnie ubierzesz, uczeszesz, pomalujesz i wychodzimy mała- powiedział puszczając mi oczko. Przysięgam.... Jeszcze się odwdzięczę!
Tak jak powiedział ubrałam się w jasne jeansy, luźny, biały T-Shirt oraz trampki. Zrobiłam koka oraz lekki makijaż. Gdy wyszłam z łazienki w moim pokoju na szafce leżała bułka. Dzięki Louis za troskliwość! Zjadłam ją i zeszłam na dół. Na korytarzu czekał już na mnie chłopak.
-Gdzie idziemy?
-Niespodzianka
-Lou..
-Jeszcze jedno Lou a nie będzie niespodzianki- pogroził mi palcem i szedł w stronę swojego samochodu a ja za nim. Otworzył przede mną drzwi a ja wsiadłam. Jechaliśmy z 20 minut.  Pomału robiło się to męczące i chyba po chwili zasnęłam...

- Wstawaj mała..- ktoś do mnie mówił... Taa... i chyba wiem kto
-Gdzie my jesteśmy?- pytałam zaspanym głosem. Rozejrzałam się i zauważyłam że leżałam na rękach Lou.- Jezu przepraszam Louis- powiedziałam szybko i zaskoczyłam z jego ramion
-Nic się nie stało. Podoba się niespodzianka- zapytał a ja się rozejrzałam i się skapnęłam gdzie ja stoję. Stałam w środku piaszczystej plaży. Na niej znajdowało się nie wiele osób. Piękne błękitne morze odpływało i przypływało.
-Lou.. Tu jest pięknie. Ale nie mam stroju kąpielowego.
-Kupiłem ci.- powiedział i wręczył mi torebkę.
-Lou... Nie trzeba było ale dziękuję.
- To taki mały prezent na przeprosiny za to że cię nie odwiedzałem.
-Lou... Nie mówmy już o tym
- Przepraszam. Tam jest szatnia. A ja pójdę nam miejsce zająć.- wskazał mi na małą budkę stojącą obok sklepu z lodami. Gdy się przebrałam spojrzałam w lustro. Strój był koloru lawendowego. Był śliczny. Wyszłam i zaczęłam szukać bruneta. Po chwili zobaczyłam jak leżał na naszym kocu w samych kąpielówkach. No co jak co.... ale tą klatę to ma zajeb..... JEZU VANESSA OGARNIJ SIĘ TROCHĘ!
-Jestem.- powiedziałam krótko a Lou się odwrócił w moją stronę i nagle jakby świat się zatrzymał. Przyglądał mi się otwierając lekko usta. Ja oczywiście musiałam się zarumienić.
-Emm to co robimy?- zapytałam lekko zakłopotana
-Eee...  może idziemy do wody?- zapytał jąkając się a ja kiwnęłam twierdząco głową. Lou wszedł niemal od razu. A woda nie była taka ciepła. Zaczęłam powoli zbliżać się głębiej.
- Zanim dojdziesz do mnie to minie cały tydzień.- Od razu smutno mi się zrobiło bo właśnie za tydzień ma znowu wyjeżdżać. Lou chyba to zauważył i podszedł do mnie.
- Co się dzieje?
- Nic..
-Przecież widzę. Powiedziałem coś nie tak?
-Nie tylko.. za ten tydzień to ty wyjeżdżasz....
-Nessa... Ale wrócę. Obiecuję ci to, będę dzwonił, odwiedzał cię. Gwarantuję ci to. - powiedział i mnie przytulił do siebie.- A teraz o tym nie myśl i po prostu się uśmiechnij- powiedział i podniósł mój podbródek a ja się lekko uśmiechnęłam.  Miałam pewien plan by go zaskoczyć... Jednym ruchem pochlapałam go całego wodą i się zaśmiałam. On jednak nie był zadowolony...
-Będzie kara!- powiedział i mnie wziął na ręce.
-LOUIS! PUSZCZAJ!- krzyczałam na cały głos a ten mnie zignorował i mnie rzucił do tej zimnej wody. Drugi raz przez niego jestem mokra. Dziękuję!
-Louis ty idioto!- krzyknęłam a ten mnie pocałował w policzek. No i tak zaczęła się nasza zabawa. Pływaliśmy , chlapaliśmy, śmialiśmy się. Postanowiliśmy się trochę opalić. Najpierw chciałam się posmarować kremem do ciała ale gdy chciałam plecy to musiałam poprosić o pomoc Lou
-Louis posmarujesz mi plecy?- zapytałam a on wziął krem na ręce i zaczął mi smarować plecy. To było takie.... przyjemne uczucie....Jak mnie dotykał... Z jakim uczuciem... Tylko szkoda że znowu wyjedzie i tak prędko się nie zobaczymy. Gdy skończył pocałował mnie tylko w policzek chciał abym ja też jego plecy posmarowała. Zrobiłam to i się położyłam na brzuchu. Tak samo zrobił Lou i patrzył się w moje oczy. Ja nie byłam lepsza bo się też przypatrywałam jego tęczówkom. Były takie piękne. Mocno niebieskie. Zawsze je kochałam. Kochałam w nich się rozpłynąć.
-Tak bardzo mi ciebie brakowało Nessa- gdy to powiedział od razu mi szło na płacz. Uśmiechnęłam się słabo i odwróciłam głowę w drugą stronę. Od razu mi jedna łza wyleciała. Tak bardzo nie chciałam znowu go stracić. Znowu będę cierpiała. Znowu będą łzy. ZNOWU. Czuję się spokojniejsza że przynajmniej teraz będzie się odzywał. Leżeliśmy tak z pół godziny postanawiając się obrócić na plecy. Odwróciłam się do chłopaka.
-Też za tobą tęskniłam Louis- powiedziałam cicho a on na mnie spojrzał a następnie złączył nasze dłonie razem.
-Obiecuję że cię nie zostawię- powiedział i się uśmiechnął.
-Będziemy się już zbierać?- zapytałam po chwili na co przytaknął. Po pakowaniu naszych rzeczy do torby postanowiłam podziękować Lou więc go przytuliłam.
-Dziękuję za miłą niespodziankę- pocałowałam go w policzek a on się uśmiechnął.
-Ładnie razem wyglądacie. Śliczna z was para.- nagle jakaś starsza pani zaczęła do nas mówić. Już chciałam powiedzieć że nie jesteśmy razem gdy Lou mi przeszkodził
-Dziękujemy- powiedział i objął mnie ramieniem. A ja stałam jak wyryta i się patrzałam głupio na staruszkę.
-Masz o nią dbać! Takiego skarbu nie wolno krzywdzić
-Zdecydowanie nikomu jej nie dam do skrzywdzenia- dodał Lou i się pożegnał z panią.
-Lou..., CZY CI CAŁKOWICIE JUŻ WALI NA TEN TWÓJ GŁUPI ŁEB?!- ryknęłam w jego stronę a on się zaśmiał- Okłamałeś tą panią!
-No i co? Ojejku chciałem się trochę...
-No tłumacz się teraz! Ale nie mi tylko tej staruszce.- mówiłam poważnie
- Fajny żart Nessa. Jedziemy?- zapytał a ja stałam w miejscu i się na niego patrzałam z miną "Serio?"- Nie mówisz poważnie o tym gadaniu z nią..
- Louis. Ja jestem bardzo poważna...

Tak. Właśnie czekam aż Lou wróci ze swojej rozmowy z tą przemiłą panią która uważała że jesteśmy razem. Mówiłam że jestem poważna. Zrobiłam z nim mały szantażyk. Powiedziałam że jeśli nie przeprosi tej pani i jej nie powie prawdę nie jadę. No i teraz już od 10 minut stoję przy sklepie z lodami i czekam na chłopaka. Po chwili szedł w moją stronę.
-Nie cierpię cię!- powiedział i szedł w stronę samochodu. A ja się śmiałam.
-Louis musiałam to zrobić. Wiesz że nienawidzę kłamstwa.
- Nie obchodzi mnie to- chyba nie był zadowolony z tej sytuacji.
-Lou przepraszam. - powiedziałam i go zatrzymałam
- Wiesz jakie ona mi kazanie dawała?! Dziękuję ci Nessa- powiedział i szedł dalej.
-Przepraszam! Okey?!- krzyknęłam i wsiadłam do samochodu trzaskając drzwiami. Co jak co no ale przesadza. Miało być raczej śmiesznie niż nerwowo. Po mnie wsiadł Lou
-Vanessa.. przepraszam nie powinienem tak naskakiwać. Po prostu wkurzyła mnie ta baba.- powiedział a ja nie potrafiłam się na niego gniewać i się uśmiechnęłam.
-Co ona ci takiego gadała?
- No że jestem gówniarzem. Że pewnie cię zdradziłem. i zraniłem i blablabla. Ale później jeszcze coś gadała ale nie mogę ci powiedzieć- powiedział uśmiechając się
-Dlaczego?
-To jest między mną a staruszką- zaśmiał się
-No dzięki- nie odpowiedział tylko się zaśmiał. W drodze do domu jechaliśmy w ciszy. Ale przyjemnej ciszy. Postanowiłam już iść do domu.
-Jeszcze raz dziękuję za wszystko Lou.- powiedziałam i się do niego przytuliłam
-Nie ma sprawy. Co robisz jutro?
-Raczej nic. Przyjdę jutro do ciebie rano ok?
-No to do jutra- uśmiechnął się a ja wyszłam z samochodu i skierowałam się w stronę mojego domu. Mama jeszcze nie spała więc postanowiłam do niej iść
-Cześć mamo
- No witaj Vanessko. Opowiadaj jak było?
-Było cudownie mamo. Dostałam od niego piękny strój. Zawiózł mnie na plażę.- zaczęłam mamie opowiadać jak spędziłam ten dzień z Lou. Zanim się obejrzałam była godzina 21:55. Pożegnałam się z mamą i poszłam pod szybki prysznic. Przebrałam się w piżamę i postanowiłam od razu się położyć spać. Jednak coś mi nie dało spokoju. Wyjęłam telefon

Dziękuję za dzisiejszy dzień z Tobą Loui.
:*:*
Napisałam szybko i od razu po tym zasnęłam...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Macie tu 2. 
Czy wy też wiecie że Zayn odchodzi z One Direction?:( Boże tak bardzo mi jest smutno. Bez niego to nie to samo..

Kochamy cię Zayn!

czwartek, 19 marca 2015

Rozdział 1

*Vanessa*

-Kochanie mam dla ciebie niespodziankę!- krzyknęła do mnie mama a ja kiwnęłam głową by kontynuowała- Nasi dawni przyjaciele wracają na jakiś czas !
-Jacy przyjaciele?
-No jak to jacy. Tomlinson'owie.- co?!.....

Po cholernych 6 latach zachciało im się wracać?! Od tego czasu nawet się nie odzywali a teraz przyjeżdżają sobie tak o?! Jak wczoraj mi matka powiedziała że przyjeżdżają to myślałam że zemdleję. A w dodatku każe mi z nią iść dzisiaj do nich! A najlepsze jest to że oni mieszkają naprzeciwko nas. Przepraszam. MIESZKALI! Więc po cholerę wracają?! Pewnie powinnam się cieszyć, skakać z radości! Ale nie! Od tych 6 lat nawet mu się nie chciało do mnie przynajmniej zadzwonić, napisać cokolwiek! Obiecał.. Ale nie dotrzymał tego.. Louis... Mój najlepszy przyjaciel... Czy w ogóle dalej przyjaciel. Nawet nie wiem już jak on wygląda! Jak się czuje! NIC! A jak ja dzwoniłam to oczywiście nie odbierał. I jak ja mam normalnie z nim dzisiaj gadać? Bardzo się boję tego spotkania. Boję się co powie. Jak zareaguje i czy będzie chciał dalej się ze mną przyjaźnić... Ostatnio się widzieliśmy jak mieliśmy z 14, 15 lat. Moja mama też się przyjaźniła z mamą od Lou. A jaka była moja przyjaźń z Lou? Było idealnie. Znamy się od małego i wiemy o sobie wszystko. Pamiętam jak się wygłupialiśmy, bawiliśmy się. Ale musiało się to skończyć... Musieli się wyprowadzić ponieważ jego ojczym miał problemy z pracą. Dlatego się wyprowadzili aż do Holandii. Najgorszy moment w moim życiu to było pożegnanie...

*6 lat wcześniej*
Z rodzicami od Lou już się pożegnałam. Nadszedł moment na niego. Widziałam jak nie był zadowolony. Ba! Był załamany. Obydwoje wiedzieliśmy że tak szybko się nie spotkamy. Z moich oczu już kapały łzy.
-No chodź tu do mnie- powiedział a ja od razu się do niego przytuliłam. 
- Będziemy ze sobą gadać prawda?- zapytałam dławiąc się łzami
-Pewnie. Pamiętaj że zawsze będziesz w moich myślach. Nigdy o tobie nie zapomnę Nessa- powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Lou musimy się już zbierać.- powiedziała mama od Lou 
-Daj mi jeszcze chwilę.- powiedział do niej i się odwrócił w moją stronę. Lekko się uśmiechnął.- Do zobaczenia mała- to były jego ostatnie słowa... Poszedł.... 

Gdy sobie tylko przypomniałam o tej sytuacji łzy mi leciały po policzkach. I pomyśleć że za kilka minut go zobaczę. Mojego Louisa... Pamiętaj że zawsze będziesz w moich myślach. Nigdy o tobie nie zapomnę Nessa... No właśnie. Czy pamiętał o mnie przez ten czas.  Jeśli chodzi o mnie to każdego dnia był w mojej głowie.. Jak mama mi powiedziała że przyjeżdżają jacyś przyjaciele to nigdy bym nie przypuszczała że nagle oni mają się zjawić.
-Vanessko możesz się pomału szykować. Zaraz będziemy wychodzić- poinformowała mnie mama a mi serce podskoczyło do gardła
-Od kiedy oni już tu są?
-Wczoraj wieczorem przyjechali- i że już od wczoraj jestem tak blisko niego... Wystarczy kilka kroków i jestem u niego. Postanowiłam iść do łazienki i się przebrać w coś lepszego niż piżama. Gdy byłam gotowa poszłam do mamy.
-Gotowa?- zapytała się a ja lekko kiwnęłam głową- Kochanie boisz się prawda? Wiem że bardzo długo się nie widzieliście. Ale myślę że nie będzie tak źle. Znowu będziecie się przyjaźnić
-Ale mamo oni znowu wyjeżdżają! A jak znowu nie będzie się ze mną kontaktował?! Czy ty wiesz jaka ja była załamana od momentu kiedy wsiedli do tego cholernego samolotu i tak sobie polecieli do Holandii?!- zdenerwowałam się
-Przepraszam. Wiem że to było dla ciebie trudne.
-W porządku. Idziemy?- zapytałam się ale i tak strasznie się bałam. Wyszłyśmy z domu i poszłyśmy w stronę JEGO domu. Ja coraz bardziej się denerwowałam. Moja mama zapukała do drzwi. A jeśli to on otworzy te drzwi?! I co ja wtedy zrobię?! Na moje cholerne szczęście otworzyła jego mama. Dzięki ci Boże!
-Johanna....- powiedziała pierwsza moja mama i już widziałam w jej oczach łzy. W końcu też się przyjaźniły.
- Anna...Witaj - powiedziała i od razu się przytuliła z moją mamą. Szczerze to mi też coś tam się kręciło w oku.
-Vanessa.. Jak ty już wydoroślałaś. - powiedziała i się do mnie przytuliła.- Wchodźcie.- zaprosiła nas do środka. Przywitałam się już z ojczymem Lou. Jednak go jeszcze nie widziałam.... Nagle ktoś po schodach zaczął schodzić. Odwróciłam się a tu.... ON... Louis...  Zauważył mnie i się chwilę przyglądał. Następnie przywitał się z moją mamą.  Podszedł do mnie. Zmienił się. Wyprzystojniał. Jednak dalej miał te swoje piękne, błękitne oczka.
-Em.. Cześć- powiedział pierwszy.
-Cześć...- odpowiedziałam
-Może chcecie pogadać na osobności? Lou idź z Vanessą do swojego pokoju.
-Ok- odpowiedział i poszedł w stronę swojego pokoju a ja za nim. Znaleźliśmy się w jego pokoju.
- Pamiętasz mnie jeszcze?- zapytał się lekko uśmiechając
-Pewnie że tak. Nigdy bym o tobie nie zapomniała Lou.- powiedziałam patrząc w jego oczy.
-Ja o tobie też nie zapomniałem Nessa.- powiedział a w moich oczach zaczęły gromadzić się łzy.
-Dlaczego się nie odzywałeś?- zapytałam. Musiałam wiedzieć co odpowie.
-Nessa...
- Dlaczego...Czy ty zdajesz sobie sprawę jak ja cierpiałam? Jak mi ciebie brakowało? Byłeś najważniejszą osobą w moim życiu. I dalej jesteś. Ale nie rozumiem dlaczego tak po prostu mnie olałeś...- powiedziałam otwarcie.
- Bałem się... Bałem się że jak będę do ciebie dzwonił i będę cię słyszał to będę jeszcze bardziej za tobą tęsknił... I nie pomagało... I tak za tobą cholernie tęskniłem Nessa.. Przepraszam....- powiedział i usiadł na łóżku.
-A czemu dopiero teraz przyjechaliście?
- Mark nie mógł dostać wolnego. Jeśli tak to na weekendy a moim rodzicom się nie opłacało tutaj na tyle przyjeżdżać.- powiedział a ja usiadłam obok niego.
-Tak bardzo za tobą tęskniłam...- powiedziałam.
-Ja za tobą też... No chodź tu do mnie.- powiedział wyciągając ręce do mnie a ja się do niego przytuliłam. Tak bardzo mi go brakowało.
-Kiedy wyjeżdżacie?
- Za tydzień- tylko tydzień... Tak mało....
-Lou.. Obiecaj mi że jak wyjedziecie to będziesz dzwonił i się kontaktować. Obiecaj mi to.- powiedziałam patrząc się w jego oczy
-Obiecuję- powiedział i pocałował mnie w czoło.- A tak po za tym to wyładniałaś- powiedział śmiejąc się
-No a ty się zrobiłeś taki sobie..- powiedziałam krzywiąc się. Oczywiste jest to że jest teraz mega przystojny ale chciałam się z nim podroczyć
- Co powiedziałaś?!- zapytał się i zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się na cały głos
-Lou.. proszę cię... przestań!- wykrzyczałam śmiejąc się
-Najpierw powiedz że jestem najprzystojniejszym i najseksowniejszym chłopakiem na świecie.
-Jesteś najprzystojniejszym i najseksowniejszym chłopakiem na świecie- powiedziałam śmiejąc się
-Dziękuję- powiedział i pocałował mnie w policzek.
-Pamiętasz jak się wywaliłeś z drzewa? Hahaha
-To nie było śmieszne- powiedział udając obraźliwego
-Ojj Louuu- Pocałowałam go w policzek a on zdezorientowany się na mnie patrzał'-No co? Ty możesz a ja nie?- zapytałam uśmiechając się do niego
-Dzieci chodźcie na kolację!- krzyknęła z kuchni mama Lou a my zeszliśmy do salonu. Usiadłam między moją mamą a Louisem. Zaczęliśmy spożywać kolację gdy nagle zerknęłam na Louisa a ten był umazany w sosie. Byłam blisko od głośnego śmiechu.
-Lou..- szepnęłam po cichu- Masz sos na buzi- powiedziałam a ten jak na zawołanie szybko wziął serwetkę i się nią powycierał a ja zachichotałam. Po posiłku się mnie zapytał
-Idziemy na spacer?
-Jasne- powiedziałam i wyszliśmy z domu. Spacerowaliśmy sobie po "naszym" parku w którym bardzo często się bawiliśmy.
- Co jutro robisz?- zapytał się mnie
-W sumie to nic.
- Co powiesz jakbyśmy jutro gdzieś wyszli?
- Czemu nie- uśmiechnęłam się
-Masz śliczny uśmiech- powiedział a ja się zarumieniłam- I ładnie ci w różowych policzkach- no co za palant.. specjalnie to robi skubaniec...
-Wiesz co? Idę- udawałam obrażoną i szłam w jakimś kierunku. Nagle poczułam ręce na mojej talii
-A gdzie to mi uciekasz hm?- zapytał się i mnie podniósł
-Lou! Co ty robisz?! Ty idioto!- krzyczałam śmiejąc się
-Będzie kara moja droga- powiedział i zaczął mnie znowu łaskotać tym razem na trawie.
-Proszę.. - wyszeptałam przez śmiech. Nagle przestał i wpatrywał się w moje oczy.
-Jakie ja mam szczęście że mam taką śliczną, wspaniałą osobę...- powiedział głaszcząc mnie po włosach.
-Emm.. Ja będę się zbierać już.- powiedziałam szybko i wstałam a po mnie Lou. Widać było że był trochę zakłopotany. Postanowiłam to zmienić
-Dziękuję- powiedziałam i pocałowałam go w policzek na co się uśmiechnął. W drodze do mojego domu nie odezwaliśmy się do siebie. Ale to nie była niezręczna cisza. Mogłam się nacieszyć że mam obok siebie ważną mi osobę.
-Dziękuję za dzisiaj- powiedziałam do niego
-Ja też dziękuję. To do jutra- powiedział i się ze mną przytulił następnie poszłam w stronę moich drzwi i weszłam do domu. Mama już chyba spała bo wszędzie było ciemno. Postanowiłam iść się umyć i przebrać w piżamę. Gdy wróciłam do mojego pokoju sprawdziłam telefon gdzie pojawiła się wiadomość od Lou

Dobranoc mała:) do jutra:*

Odpisałam mu

Do zobaczenia Lou:*:*

Następnie położyłam się i próbowałam zasnąć. Byłam szczęśliwa że odzyskałam mojego Louisa. Tylko szkoda że za tydzień musi wyjeżdżać....

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej hej:* Jest 1 rozdziaaał. Oczywiście komentować czy jak na początek się podoba :D Myślę że jutro też się pojawi rozdział ale nie obiecuję:)



Zwiastun