Bay....

Bay....

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 11

Dwa tygodnie później

*Nessa*

Dzisiaj jest dzień w którym ma wyjść Lou ze szpitala. Nawet sobie nie wyobrażacie jaka jestem podekscytowana! Oczywiście codziennie odwiedzałam Louisa, nie było dnia bym nie przyszła. Przez te dwa tygodnie Louis chodził na rehabilitację przez co już jest sprawny fizycznie. Jednak posiada jeszcze pare małych siniaków. Postanowiliśmy z Louisem że będzie u mnie "mieszkał" przez jakiś czas. Do czasu gdy całkowicie wyzdrowieje. Od czasu gdy mi powiedział że mnie kocha nie wspominaliśmy już o tym. Jednak ja jestem coraz bliżej do podjęcia decyzji..

Właśnie czekam przed wejściem do szpitala na chłopaka. Umówiliśmy się że ja będę tutaj czekać a Lou szybko się spakuje, wypisze i wyjdzie. No ale coś mu to długo trwa bo czekam na niego już 15 minut....
Nagle ktoś mi zakrył oczy a ja wystraszona podskoczyłam. Przysięgam... zabiję!
-Louis? - zapytałam a ten ktoś jak nie inny jak Lou odkrył moje oczy. Uśmiechał się od ucha do ucha.
-To dla ciebie- powiedział i podarował mi piękny bukiet żółtych tulipanów. Jeszcze pamiętał jakie są moje ulubione kwiaty.....
- Louis... Są piękne, dziękuję- powiedziałam i go przytuliłam. Następnie pocałowałam w policzek.- Gdzie idziemy?
- Jeśli to nie problem to chciałbym torby zanieść do twojego domu a później byśmy gdzieś wyszli.
- Fajny pomysł- uśmiechnęłam się i skierowaliśmy się w stronę samochodu mojej mamy. Pożyczyłam. Jakieś dwa lata temu zdałam prawko. Oczywiście wszystkiego musiałam się sama uczyć bo Lou nie było.... No ale już nie wracajmy do tego.
Tak jak ustaliliśmy.  Pojechaliśmy do domu.
-Jesteśmy! - krzyknęłam już w pomieszczeniu. Po chwili mama się pojawiła.
-Z kim jesteś? Louis?- mama była zaskoczona ponieważ nie wspominałam jej o wypadku i o tym że Lou ma u nas spać.
- Dzień dobry pani- powiedział uprzejmie chłopak na co mama odpowiedziała
- Mamo Louis miał mały wypadek samochodowy. Będzie u nas mieszkał przez kilka dni. Zaopiekuję się nim.
- Wypadek? Louis to coś poważnego?
- Nie. Ale spokojnie już jestem w miarę zdrowy. Czuję jeszcze lekki ból w żebrach ale powinno przejść po kilku dniach.
- Przynajmniej tyle... Możesz zostać ile chcesz. Czuj się jak w dimu- powiedziała moja mama i się uśmiechnęła
- Dziękuję bardzo.
- My pójdziemy tylko bagaże zanieść i wychodzimy.- powiedziałam, złapałam Louisa za rękę i poszliśmy w stronę pokoju gdzie zawsze nocują nasi goście. Teraz będzie to pokój Louisa.

- To gdzie idziemy?- zapytałam wychodząc z domu.
- Co powiesz na kino?
- Fajny pomysł. A co leci?
- Może być horror? Poltergeist?
- Jasne- powiedziałam i skierowaliśmy się w stronę samochodu. Kino od nas było gdzieś 25 kilometrów stąd więc trochę droga potrwa.

Właśnie wychodzimy z budynku. Nie powiem że film był i ciekawy i przerażający. Co chwilę podskakiwałam na tym fotelu a Louis się śmiał. To się nazywa przyjaźń nie?
- Jak się podobał film?- zapytał Lou
- Fajny...
- No ale dreszczyk był prawda?- uśmiechnął się szeroko
- Nie....
- Tak...
- A weź się zamknij- powiedziałam i palnęłam go w ramię. Od razu poszłam w stronę samochodu.
Za mną Louis
- Oj no nie obrażaj się. Po prostu ten film był zabawny a nie straszny- śmieje się
- Albo skończysz o tym gadać albo wyrzucę cię z domu!- zagroziłam palcem a chłopak od razu wrócił do kierownicy i odjechaliśmy...

Gdzie ja jestem? Dlaczego ja na czymś leżę, na czymś miękkim, pachnącym perfumami zamiast na czymś twardym ? Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą twarz Louisa. Musiałam chyba zasnąć. Niósł mnie na rękach po schodach. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Byłam za słaba i wykończona...
- Śpij maleńka... - wyszeptał i pocałował mnie w czoło gdy ja znowu odpadałam...

Obudził mnie głośny grzmot. Od razu usiadłam ze strachu. Chciałam włączyć lampką znajdującą się na szafce obok łóżka jednak nie było prądu. Byłam przerażona. Nienawidzę burzy. Od dziecka się jej bałam. Aż do dziś.
Godzina w moim telefonie wskazywała 2:50. Zarąbiście. Zawsze podczas burzy pisałam do Louisa a on mnie uspokajał swoimi tekstami. Tego teraz potrzebuję. Jak najszybciej napisałam sms'a do niego. Byłam zbyt wystraszona by iść do jego pokoju.
Louis?

Czekałam z niecierpliwością na odpowiedź. Jednak zamiast tego ktoś otworzył drzwi a w nich pojawił się Louis. Podszedł do mnie i mnie przytulił. 
- Nie bój się. Jestem przy tobie.- powiedział i mnie pocałował w głowę a ja całą drżąca wtuliłam się w jego ciało.- Chcesz się położyć?- zapytał a ja kiwnęłam głową twierdząco. Louis oparł się o ścianę na której była ułożona poduszka i mnie zaciągnął do siebie tak że leżałam placami na jego brzuchu. Przykrył nas kołdrą a ja czułam się bezpieczniejsza.  Strzeliło dość mocno piorunem a ja cała poskoczyłam. Natomiast Louis mnie jeszcze bardziej przytulił.
- Dziękuję- wyszeptałam po cichu
- Spróbuj zasnąć. Zostanę tu z tobą. Obiecuję.

Całkowicie się nie wyspałam. Obudziłam się o 6:30. Jednak było mi wygodnie ponieważ leżałam dalej na Louisie.  Spojrzałam na niego a on sobie uroczo spał. Dalej mnie obejmował swoimi silnymi dłoniami. Próbowałam się delikatnie wyrwać z jego uścisku. Dopiero po 5 minutach mi się udało.
Postanowiłam iść od razu do kuchni zrobić nam śniadanie. Postawiłam na naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami. W kuchni przy robieniu posiłku włączyłam mój telefon w którym leciały piosenki. Gdy leciała ta nutka zaczęłam ruszać biodrami. Uwielbiałam tą piosenkę. Przy mieszaniu składników zaczęłam bardziej tańczyć.
-Poranny ptaszek?- ktoś zapytał a ja podskoczyłam ze strachu i od razu się odwróciłam. Louis. Który teraz stoi uśmiecha się zadziornie i przygryza dolną wargę. A ja? Czerwona jak burak
- J-ja robiłam śniadanie....- powiedziałam a Louis podszedł do mnie i wyszeptał
- Jesteś seksowna jak tak tańczysz- no dzięki! Jeszcze bardziej spaliłam buraka a Lou to zauważył i zachichotał. Ja zażenowana spojrzałam na swoje nogi i coś zauważyłam.... Dlaczego ja jestem w piżamie jak poszłam spać w moich ubraniach? Pamiętam tylko że Lou mnie niósł do pokoju.... Nie... Tylko nie to
- Louis? Czy ty mnie przebrałeś ?
- Nie martw się. Nie widziałem dużo. Bieliznę ci zostawiłem- pomimo tego ostatniego zdania jeszcze mocniej się zarumieniłam. I faktycznie miałam na sobie wczorajszą bieliznę. - Co robisz dobrego?
- Naleśniki...- powiedziałam a przed sobą zaważyłam paczkę mąki. Postanowiłam się zemścić. Wzięłam mąkę i wysypałam część na twarz Louisa. Był całkowicie zaskoczony a ja byłam bliska do wybuchnięcia śmiechu. Zaczęłam się oddalać aż do momentu kiedy całkowicie uciekłam z kuchni. Lecz za długo nie pobiegłam ponieważ poczułam silne ręce na mojej talii. Chłopak mnie odwrócił i sam mnie ubrudził mąką.
-Louis! Zabiję cię za to!
- Trzeba było mnie nie brudzić. - zaśmiał się cały czas trzymając mnie w talii. Spojrzałam w jego tęczówki. Chwilę tak na siebie patrzyliśmy dopóki nie poczułam zapachu spalenizny...
- Naleśniki!- krzyknęłam i od razu pobiegłam w stronę kuchni. W całej kuchni panował dym. Jak najszybciej wyłączyłam gaz i otworzyłam okno.
- Ty kretynie! - krzyknęłam w stronę chłopaka który widocznie był rozbawiony tą sytuacją.
- Nie trzeba było bawić się mąką. Zostaw to ja posprzątam. Ty idź się umyj.- powiedział a ja zła skierowałam się w stronę łazienki lecz najpierw Lou mnie zatrzymał szybkim całusem w policzek
- Przepraszam.
- Daruj sobie.- powiedziałam i poszłam dalej do łazienki. Byłam zła bo chciałam nam zrobić śniadanie ale nie bo zachciało mu się mnie denerwować a ja musiałam tknąć tej cholernej mąki!
Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w czarny crop top, jasne jeansy oraz miętowe vansy. Zrobiłam z włosów "kucyka " oraz lekki makijaż. Gdy wyszłam poszłam do kuchni sprawdzić jak tam z Lou. O dziwo kuchnia była cała czysta. Już nie śmierdziało dymem tylko miłym, lawendowym zapachem. A na stole znalazła się tacka na której znajdowały się sandwiche z owocami, kakao oraz pokrojone truskawki z bitą śmietaną. A przy tacce była karteczka:

Przepraszam mała:)
Jeśli mnie jeszcze lubisz to czekam na górze ;D :)
Smacznego:*

Byłam mile zaskoczona. Nie potrafiłam się dłużej na niego gniewać. Usiadłam przy stoliku i zaczęłam spożywać przepyszne śniadanie. 
Po ukończonym posiłku poszłam na górę do pokoju Louisa. Zapukałam lekko i weszłam do środka. Zauważyłam jak chłopak siedział na łóżku i robił coś na telefonie.Też był już przebrany i odświeżony. Gdy mnie zauważył od razu zostawił telefon i do mnie podszedł
- To znaczy że mnie jeszcze lubisz?- zrobił smutną minkę a ja się zaśmiałam i go przytuliłam. 
- Tak. Dziękuję za pyszne śniadanie- powiedziałam i go pocałowałam w policzek.- Idziemy gdzieś dzisiaj? 
- Co powiesz na spacer a później na lody? 
- Zgadzam się- uśmiechnęłam się i poszłam z chłopakiem po najpotrzebniejsze rzeczy. Następnie wyszliśmy na zewnątrz. Postanowiliśmy iść najpierw do parku. W jednej chwili nasze ręce się zetknęły. Spojrzałam na nie i zauważyłam że Louis je złączył. Nie protestowałam bo mi się to spodobało. Było to całkiem miłe uczucie. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Louis to odwzajemnił. Jednak długo tak nie pochodziliśmy ponieważ ktoś musiał nam przerwać....
- Ooo czyżby pan Tomlinson miał kolejną zdobycz?
.....

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie udało mi się napisać dłuższy ! 
Następny rozdział też się pojawi w następnym tygodniu :*


4 komentarze:

  1. Oooo nawet nie wiesz jak mi brakowało tego noo i będe cię trzymała za słowo z nowym rozdziałem :D weny życzę i dobrych ocen na koniec roku XDD
    Caroline

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj mi już kolejny rozdział 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie pomału kończę xD spodziewaj się zaraz 12 rozdziału!:)

      Usuń