Bay....

Bay....

poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 3

*Nessa*

Obudziłam się o 11:05. Od razu postanowiłam się przebrać, umyć itp. Zjadłam szybkie śniadanie i miałam już zamiar iść do Lou gdy mama mnie zaczepiła.
- Vanessa musimy porozmawiać
- No dobrze. Tylko szybko bo się umówiłam z Lou.
- No właśnie. Chodzi o ciebie i Louisa. Jesteście ze sobą?
-Co?! Mamo proszę cię Lou to tylko przyjaciel. Nic do niego nie czuję.
- Ja nie chcę nic mówić ale wiesz że za nie cały tydzień wyjeżdża. Możesz być z nim nieszczęśliwa.
-Mamo czy ty sama siebie słyszysz?! Louis jest dla mnie najważniejszym przyjacielem w życiu a ty jeszcze mówić że niby z nim jestem?! A co gorsze to że mogę być z nim nieszczęśliwa?! Z Louisem bawię się jak nigdy. To dzięki niemu jestem znowu szczęśliwa. I niech będzie to co ma być ale ja wiem że już nigdy się nie rozejdziemy. Teraz po 6 latach musimy się wzajemnie wspierać. W sumie. To pani Tomlinson też jest twoją przyjaciółką. I co?! Tak po prostu powiesz jej że wasza przyjaźń jest bez sensu bo wyjeżdżają i powiesz że jesteś nieszczęśliwa? Myśl najpierw zanim coś powiesz. - już chciałam wyjść ale jeszcze chciałam coś dodać- A nawet jakbym była z Lou. To jestem pewna że byłabym szczęśliwsza niż ty z tatą.- powiedziałam spokojniej i zauważyłam w jej oczach łzy. Zignorowałam to i wyszłam. Wkurzyłam się. Jak ona może myśleć że jestem nieszczęśliwa z Louisem?! Wiem że wyjeżdża ale jestem pewna że teraz nasza przyjaźń będzie dalej "aktualna". I jeszcze musiałam wspomnieć o tacie.. Tata rok temu zdradził mamę i od nas odszedł. Mama była całkowicie załamana. Piła, spała i płakała. I właśnie wtedy kiedy najbardziej potrzebowałam Louisa to go nie było. Jednak na szczęście mama się ogarnęła i wróciła do normalnego stanu. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi mama Lou.
-Dzień dobry. Jest Louis w domu?
- Witaj Vanessa. Tak jest wejdź- powiedziała uśmiechając się i mnie wpuściła do środka- Vanessko. Pewnie twoja mama rozmawiała już na temat Louisa..- Zaraz zaraz zaraz... Przepraszam co?!
-Niech pani nawet nie mówi że się pani zmówiła z moją mamą!- po raz kolejny się zdenerwowałam. Ludzie?! Co ja wam do cholery jasnej zrobiłam?!
-Ja tylko chcę waszego dobra. Niby przyjaciele ale jak się w coś więcej zaangażujecie..
-To co?! Niech mi pani powie co się wielkiego stanie?! Czy wy nie umiecie zrozumieć że Lou to mój przyjaciel?!- podkreśliłam ostatnie słowo
- Ale będziesz cierpieć jak wyjedzie.
-Gówno mnie to obchodzi! Louis jest dla mnie ważny i będę na niego czekać tyle ile będzie trzeba! I powtarzam po raz ostatni że Louis jest moim PRZYJACIELEM! TYLKO!A teraz przepraszam ale nie mogę dalej słuchać tych bredni- powiedziałam i wyszłam z tego domu trzaskając drzwiami. Dlaczego?! Co ja im zrobiłam?! Nagle wszyscy przeciwko naszej przyjaźni! Przecież jest dobrze to dlaczego nagle to wszystko musi się niszczyć?! Łzy mi się cisnęły ale musiałam być twarda. Szłam w kierunku "naszego" parku gdzie się zawsze bawiliśmy.  Usiadłam na jednej z ławek. Łzy same leciały mi po policzkach. Nie potrafiłam tak po prostu tego trzymać w sobie.  Siedziałam tak z 10 minut gdy nagle ktoś zawołał moje imię
-Nessa?- już wiem kto. Tylko on tak na mnie mówi. Nie odpowiedziałam tylko się odwróciłam. A on od razu podszedł i się zapytał
-Tak mi przykro. Nie przejmuj się tym czym one mówią. Mimo wszystko nie zostawię cię już- mówił zmartwiony a ja się bardziej rozpłakałam. Louis mnie przytulił do swojego torsu a ja się w niego wtuliłam. Chwilę tak siedzieliśmy aż się w miarę uspokoiłam.
- Dziękuję Louis
-Za co?
-Za to że jesteś przy mnie. Że mnie wspierasz. Za wszystko- powiedziałam i pocałowałam go w policzek a on się uśmiechnął
- Idziemy na spacer?- zapytał się  a ja kiwnęłam głową twierdząco.

*pół godziny wcześniej*
*Louis*

Obudziły mnie jakieś trzaski z dołu. Spojrzałem na zegarek i była godzina 11:48. Wstałem i poszedłem się naszykować na moje spotkanie z Nessą. Byłem strasznie szczęśliwy że mogłem znów ją widywać. Ba! Ja JESTEM szczęśliwy. I wiem że pewnie będzie nam trudno gdy będziemy musieli znowu się rozstać na jakiś czas. Ale teraz nie pozwolę by cierpiała z mojego powodu. Będę codziennie się do niej odzywał. W sumie ja też jestem załamany kiedy jej nie słyszę, nie widzę. No ale nie mogę tak po prostu zostać tu w Doncaster na stałe. W Hiszpanii czeka na mnie praca.
Już przygotowany zszedłem na dół. Zauważyłem zmartwioną mamę
- Cześć. Coś się stało?- pocałowałem ją w policzek
- Nie... nic.- mówiła nie zdecydowana. Coś mi tu nie pasowało
- Ktoś tu był? Słyszałem trzask drzwiami.
- Ehh... Vanessa tu była...- zaraz.. CO?!
- Jak to Vanessa.. I tak po prostu wyszła?
- Zdenerwowała się..
- Z powodu?- pytałem ale nie odpowiedziała..- Mamo wytłumacz mi co tu się dzieje?!- już byłem niecierpliwy.
- Chciałam z nią porozmawiać na temat waszej przyjaźni..
-Jezu.. Gdzie ona jest?!- nie pytałem nawet co jej gadała bo bym nie wytrzymał.
- Nie wiem wyszła po prostu.- od razu wyszedłem z domu i postanowiłem iść najpierw w kierunku jej domu. Zapukałem i otworzyła mi zapłakana mama Nessy.
-Dzień dobry jest Nessa?
-Nie ma.. Ja chciałam tylko dla was dobrze..-  Nie no następna
- Pani też?! Co was tak nagle na nas wzięło?! - krzyknąłem i pobiegłem gdziekolwiek. Myślałem gdzie ona mogła się podziać. Nasz park... Jeśli jej tam nie będzie to nie wiem co zrobię. Bo kilku minutach znalazłem się w parku. Na jednej ławce zauważyłem tył jakiejś dziewczyny. Zbliżyłem się i się zapytałem
-Nessa?- dziewczyna się odwróciła... To była ona... Cała zapłakana..

*Teraz*
*Nessa*

Spacerowaliśmy po parku. Nagle Louis się zapytał
-Co powiesz na imprezę? W pobliskim klubie?
- W sumie czemu nie?- powiedziałam i się uśmiechnęłam
- To przyjdę po ciebie o 20:00
-Okey. Odprowadzisz mnie do domu?
-Jasne- powiedział i pocałował mnie w policzek a ja się zarumieniłam
-Słodko wyglądasz gdy się rumienisz- czułam jak moje policzki się "palą" a Lou się zaśmiał.
Po 5 minutach byliśmy już na miejscu. Pożegnałam się z chłopakiem i weszłam do domu. Nie miałam ochoty gadać z mamą więc od razu pobiegłam do swojego pokoju. Louis ma przyjść dopiero za 3 godziny..  3 GODZINY?! Jezu muszę jak najszybciej iść pod prysznic! Ubrania! Co ja mam założyć?!
Tak w myślach krzyczałam i jak najszybciej pobiegłam się szybko wykąpać. Następnie ubrałam się w tą sukienkę. Wyprostowałam włosy, zrobiłam mocniejszy makijaż oraz założyłam moje ulubione szpilki. Zostało mi pół godziny. Usiadłam na łóżko i bawiłam się moim telefonem. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyła mi..... moja mama...
- Kochanie możemy porozmawiać?
-I co? Znowu ta rozmowa skończy się kłótnią i łzami?
- Nie.. Proszę pogadajmy
- Ok
- Chciałam cię przeprosić. Wiem że się wtrącałam i byłam bezczelna uważając że jesteś z nim nieszczęśliwa. Dlatego chcę cię z całego serca przeprosić.
- Dobra..Ja ciebie też przepraszam. Nie powinnam wspominać o tacie. Ale jeśli jeszcze raz się czegoś uczepicie z panią Tomlinson to już tak łatwo nie wybaczę.
- Dziękuję- powiedziała z ulgą i mnie przytuliła- A tak po za tym... To gdzie się wybierasz?
- Na imprezę z Louim.
-Ślicznie wyglądasz- powiedziała a ja się uśmiechnęłam.
- Czujesz coś do niego prawda?
- Co? Mamo znowu zaczynasz? Mówiłam ci że Louis jest moim przyjacielem. Tylko przyjacielem
- Ale widać jak między wami coś ciągnie...
-Mamo muszę już iść Louis będzie czekał- powiedziałam szybko i wyszłam z pokoju. Następnie założyłam ciemne bolerko i poszłam w stronę samochodu Lou. Wsiadłam do niego i zauważyłam że Louis się też przebrał
- Ślicznie wyglądasz- powiedział przyglądając mi się. A ja musiałam się zarumienić. PEWNIE!
-Dziękuję. Ty też nieźle wyglądasz
-Ja?! Kobieto ja tutaj jestem najprzystojniejszym chłopakiem!- powiedział a ja się zaśmiałam. Droga trwała 10 minut. W końcu dojechaliśmy do klubu " Fun all night".  Problem był w tym że była duża kolejka do wejścia. Jednak miałam mały plan
-Louis chodź za mną- powiedziałam i skierowałam się w kierunku faceta który rozdawał bilety. Ja zaczęłam kręcić tyłkiem i przegryzłam dolną wargę i jego stronę.
- Bardzo długo tu czekamy.. Mamy szansę wejść?- zapytałam szepcąc w jego ucho seksownie. Dupek chyba jest naiwny bo po chwili przepuścił nas.
- No ja się nie dziwię że tak po prostu nas przepuścił. Zauważyłem jak mu stanął...- nie zdążył dokończyć bo go walnęłam w ramię
-Louis zamknij się- powiedziałam śmiejąc się
-No co? Stwierdzam fakty - poruszył śmiesznie brwiami a ja kiwnęłam głową. Podeszliśmy do jakiegoś stolika i usiedliśmy.
-Louis poszedłbyś po jakieś dobre drinki?- zapytałam śmiejąc się
-Jasne- chłopak poszedł a ja rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Część młodzieży tańczyła, część siedziała i piła różne kolorowe drinki. Moją uwagę przykuł jeden chłopak który patrzył się na mnie i się lekko uśmiechał. Odwzajemniłam gest. Miał słodkie loczki i piękne, zielone oczy.  Na sobie miał białą koszulkę przez którą prześwitywały jego tatuaże. Nagle Lou zaczął się zbliżać z 2 szklankami a w nich niebiesko zielone drinki.
-Dziękuję- powiedziałam w jego stronę i jeszcze raz zerknęłam a stronę loczkowatego chłopaka który podniósł lekko swój napój. Ja również to zrobiłam.
-Chwilę mnie nie było a ty już podrywasz chłopaków?
-Co? Nie ja tylko..
-Taa ja już znam te twoje gierki.- Louis powiedział śmiejąc się. Ale ja nikogo nie podrywałam! Moja wina że jest cholernie przystojny?!
- Oh zamknij się i chodź tańczyć- powiedziałam i pociągnęłam go w stronę parkietu. Zaczęliśmy tańczyć. Muszę przyznać że Louis... TO FATALNY TANCERZ. Ja myślałam że pęknę ze śmiechu.
-Dobra myślisz że nie wiem że chcesz w każdej chwili pęknąć ze śmiechu bo niby nie umiem tańczyć?- zapytał nagle a mnie zaskoczyło. - To się teraz dowiesz jak tańczę po tych 6 latach..- powiedział i mnie pociągnął w jego stronę. Stykaliśmy się ciałami. No teraz to ja mogę powiedzieć że Louis to zajebisty tancerz. Trzeba częściej z nim wychodzić na imprezy.  Po kilku piosenkach poszliśmy do stolika odpocząć.  Nagle telefon Louisa zaczął dzwonić.
-Przepraszam- powiedział szybko i odebrał. Nie słuchałam o czym rozmawiał. Za to odwróciłam się w stronę chłopaka który ma piękne zielone tęczówki. On również się odwrócił i się do mnie uśmiechnął. Oczywiście odwzajemniłam. Po tym pojawił się z powrotem Louis.
-Bardzo cię przepraszam ale muszę jechać coś załatwić to ważne. Ale za 10 minut tutaj wrócę.
-No okey..- powiedziałam a Louis szybko pobiegł w stronę wyjścia. Zdziwiło mnie trochę jego zachowanie ale trudno. Chciałam iść do toalety gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Zerknęłam i okazało się że to ten sam chłopak który się na mnie patrzał. Dopiero teraz mogłam się bardziej przyjrzeć jego oczom. Były PRZEPIĘKNIE ZIELONE.
- O co za zbieg okoliczności- zaśmiał się- Harry- podał mi rękę a ja ją uścisnęłam.
-Vanessa

*Louis*

Serio? Czy nawet spokojnie nie można się zabawić i spędzić czas z przyjaciółką?! Nie. Bo mojej mamie się zachciało sprzedawać starą kanapę a osoba która musi to wynieść z domu jestem JA. Bo sąsiadów nie ma, tata słaby, mama nie da rady. Pewnie. No ale nie chcę być wredny albo coś. Rodzicom zawsze pomagałem.

Po pół godzinnej męczarni mogłem wrócić do klubu po Nessę. Zaparkowałem i wszedłem do środka. Zauważyłem że ludzi jest mniej odkąd pojechałem. Szukałem dziewczyny. Siedziała na krzesełku obok jakiegoś chłopaka. Podszedłem bliżej i już się skapnąłem że była kompletnie pijana. W sumie ten drugi nie lepszy...
- Vanessa..- poszturchałem lekko jej ramię
-Louis!- krzyknęła i się do mnie przytuliła wieszając się na mnie. - Po pozanan mmojego przyjaciela Haa haroldaa- wyjęczała i się zaśmiała- Ha haroldzie tto jest Louimuś- Louimuś? Aha?
-Chyba będziemy się zbierać- powiedziałem w jej stronę a ona była bliska przewrócenia się ale zdążyłem ją złapać. Zaraz po tym się głośno roześmiała.
- Ale Harruś jedzie z nami- powiedziała smutno a ja spojrzałem w stronę chłopaka. Już zasypiał. I co ja mam teraz zrobić?! Postawiłem dziewczynę z powrotem na krzesło a podszedłem do chłopaka.
- Em.. Daleko stąd mieszkasz?
- N n nie..
-Podwieźć cię?
- N n nie muusis
- Chyba muszę. Idziemy do mojego samochodu- pomogłem wstać.. Haroldowi? I zaprowadziłem go do mojego auta. Następnie wróciłem po Nesse. Jednak gdy ją zobaczyłem... To byłem załamany.. A ta się śmiała w najlepsze! Właśnie sobie leżała na podłodze na plecach. Jej jeden but leżał na jednym z krzeseł. Boże...
- Jezu.. Nic ci nie jest?- pytałem pomagając jej wstać
- Louis.. Jak ja się za tobą stęskniłam!- nie odpowiedziałem tylko ją zaniosłem do samochodu. Następnie na pozwolenie chłopaka wziąłem jego wizytówkę i pojechałem w stronę jego domu. Nie mieszkał daleko. Pomogłem mu jeszcze wejść do domu i wróciłem do auta. Teraz jechałem do domu dziewczyny.. Na miejscu wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem po cichu by nie obudzić jej mamy do pokoju Nessy.
- Nie chcę mi się przebieraaaać! Idę tak spać!- krzyknęła Nessa a ja od razu zatkałem jej usta dłonią
-Obudzisz mamę.
- Mhm.  Jutro będzie kacek prawdaaa?- zapytała a ja z rozbawieniem kiwnąłem głową- To i tak nie będzie taki ból jaki kiedyś przeżyłam w lesie..- wydukała coś nie zrozumiale ale zrozumiałem... W jakim lesie? Jaki ból?! Muszę się jutro dowiedzieć..
-Chodź już spać
-Dobrze jeśli zostaniesz ze mną tutaj.
- Poczekam aż zaśniesz
-Nie! Masz się obok mnie położyć- wyjęczała znowu coś a potem się położyła. Postanowiłem też się położyć do momentu aż zaśnie....


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hej hej wam! Ten rozdział jest trochę dłuższy niż te poprzednie xD komentujcie czy się podobał:)




2 komentarze:

  1. Haha mega, rozbawiłaś mnie ;D
    Czekam na next'a <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeeeeeeeepraszam tak strasznie przepraszam :D cholera nie miałam czasu kompletnie na nic wchodzić I nic ale to nic nie czytałam. Spokojnie już historie nadrobiłam I bardzo mi się podoba fabuła :D czekam na więcej I jeszcze raz przeeepraszam :p
    Caroline

    OdpowiedzUsuń