Bay....

Bay....

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 4

*Nessa*

Obudziłam się z wielkim bólem głowy. Co ja wczoraj wyprawiałam? Upiłam się. Mam nadzieję że jednak TYLKO to zrobiłam. Chciałam się obrócić lecz jednak coś mi nie pozwalało. Miałam na sobie czyjąś rękę. Wystraszyłam się i z piskiem zeskoczyłam z łóżka upadając na podłogę.  No to świetnie! Głowa mnie teraz tak napierdala. Ups!
-Jezu Vanessa nic ci nie jest?!- ktoś się zapytał a ja zdezorientowana spojrzałam na osobę. Cholera jasna co on robił w moim łóżku?!
-Louis?!- ryknęłam prawie na cały dom. Robiło mi się coraz bardziej słabo. Już mi się obraz rozmazywał. Nagle moja mama wystraszona weszła do pokoju. A ja widziałam jedynie ciemność....


Otwierałam pomału oczy. Od razu je zamknęłam ponieważ rażące białe światło nie dało mi je otworzyć. Po kilku próbach udało mi się i te światło to jedyne białe ściany. Byłam przyczepiona do kroplówki. No to super. Jestem w szpitalu! Jedynie co pamiętam to widok mojej mamy.. No i Louisa który był razem ze mną w łóżku. Ja mam nadzieję że my... No że... O MATKO... Chyba ze sobą nie spaliśmy! Miałam na sobie ubrania więc raczej do niczego nie doszło...
Do pomieszczenia wszedł... Lekarz? Tak to musi być on
-Jak się panienka czuje?- panienka? Zaczynam się coraz bardziej bać tego miejsca..
- Głowa mnie trochę boli. Mogę się dowiedzieć z jakiego powodu ja tu leżę? I ile czasu?
- Z powodu dużego bólu głowy pani po prostu zemdlała. To normalne ale spała pani dwa dni.- ILE?! Aż tak ze mną źle było?!
-Dziękuję..
-Ktoś na korytarzu czeka na panią. Mam dać mu pozwolenie by wszedł?
-Tak- nie wiedziałam kto to był ale chciałam zobaczyć kto się o mnie "troszczy". Do pomieszczenia wszedł Lou...
- Cześć skarbie.- skarbie? W sumie jest moim przyjacielem ma prawo tak do mnie mówić..
- Hej...
- Tak się bałem że już się nie obudzisz- powiedział głaszcząc moje włosy- Jutro wyjeżdżam..- zaraz zaraz CO!?
-Jjjakto jjuż jutro?- zaczęłam się jąkać i próbowałam wstrzymać płacz. Na marne
- Trzy dni się bawiliśmy i na dwa zemdlałaś. Dziś sobota a jutro mija tydzień.
- Okey- tylko tyle umiałam powiedzieć. Nie umiałam nawet spojrzeć w jego oczy
- Będę się do ciebie odzywał. Nawet postaram się przyjeżdżać nie wiem... raz na miesiąc? Zobaczymy ale wiem że teraz cię tak po prostu nie zostawię.- powiedział i mnie przytulił. A ja płakałam w jego ramię. - Nessa? Wczoraj coś wspominałaś o jakimś lesie i bólu... O co chodzi?- zapytał się a moje oczy zrobiły się większe. Spuściłam głowę. Bałam się mu o tym powiedzieć..
- Zostałam zgwałcona...- powiedziałam po cichu i zerknęłam na Louisa. Był wściekły. Jego mięśnie się mocno napięły a oczy już nie były takie błękitne. Były ciemne! Przeraziłam się
-Kto ci to zrobił?- zapytał się przez zamknięte zęby.
-Nie wiem...- powiedziałam po cichu a Louis szybko wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Zaczęłam mocno płakać. Po kilku minutach się uspokoiłam . Pomału sobie przypominałam że kogoś poznałam w klubie...

*Louis*

Zabiję! Przysięgam że zajebię gnoja! Nie wiem jeszcze kto to ale się dowiem. Dupek życia nie będzie miał. A ona cierpiała.. Moja biedna Nessa.. A ja sobie siedziałem jak jakiś idiota i mordowałem jakieś głupie mordy zamiast jej pomóc.  Jestem wściekły.. NA SIEBIE!
Postanowiłem wrócić do szpitala. Wszedłem do sali od dziewczyny i widziałem jak spała. Oczy miała opuchnięte od płaczu. Podszedłem do niej po cichu i szepnąłem
- Nie pozwolę na to by cię ktokolwiek skrzywdził. Obiecuję.- pocałowałem ją w czoło- Żegnaj Nessa...- powiedziałem ze łzami w oczach i wyszedłem z pomieszczenia... I znowu mam żyć bez niej....

*Vanessa*

Obudziłam się w tym samym miejscu. Czyli w cholernym szpitalu. Chciałam zobaczysz godzinę na zegarku który stał na szafce a na niej jakaś karteczka.

Hej mała:)
Gdy do ciebie przyszedłem jeszcze spałaś i nie chciałem cię budzić. Jestem już w Holandii. Przepraszam że się z tobą nie pożegnałem ale nie miałem serca cię budzić. Zadzwoń jak się obudzisz:)
Twój Louis

Nie...nie...nie.. powiedzcie mi że to jakiś głupi żart! On nie mógł tak po prostu bez pożegnania odejść! W moich oczach pojawiły się łzy. Nie miałam zamiaru do niego dzwonić. 

Już wieczór a ja dalej siedzę w tym cholernym pomieszczeniu i płaczę. I znowu to samo. Tęsknota. To jest najgorsze co może być. Zdarzało się że Lou dzwonił ale ja to ignorowałam. Najlepsze też jest to że jutro jest pierwszy dzień szkoły a wakacje się kończą. Zarąbiście. Po raz kolejny mój telefon dzwonił. Postanowiłam tym razem odebrać.
-Halo? Nessa?!- już usłyszałam jego głos a mi oczy napełniały się nowymi łzami
-Dlaczego..- wyszeptałam cicho. Nie miałam już nawet siły normalnie rozmawiać- Dlaczego się nie pożegnałeś? Bo spałam?! Nie bądź śmieszny.
- Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam. Już wieczorem widziałem cię załamaną. Nie chciałem cię dobijać...
-Louis! Czy ty siebie słyszysz?! Ty mnie właśnie dzisiaj bardziej dobiłeś zostawiając tylko jakąś cholerną kartkę! Dobrze zdajesz sobie z tego sprawę że nie zobaczymy się tak szybko ale niee zostaw kartkę i wyjedź!
-Vanessa czy ty nie rozumiesz że bałem się widoku jak jesteś załamana?! Boli mnie to że płaczesz bo cholernie mi na tobie zależy! Nie mogę tak po prostu z tobą zostać bo też mam tu obowiązki!- Teraz mnie zatkało... Jeszcze nigdy Louis nie podniósł na mnie głosu..
- Przez jakiś czas nie dzwoń do mnie. Nie będę ci truć głowy jak ja cierpię. Żegnaj Louis
- Nessa,..- nie zdążył dokończyć bo się szybko rozłączyłam. Już chciałam się po cichutku rozpłakać ale musiał mi ktoś przeszkodzić
- Dobry wieczór panienko Hudgens. Może pani dzisiaj wyjść ze szpitala. Jeśli oczywiście dobrze się pani czuje.- czy ja się dobrze czuję? Czuję się fatalnie! Mam ochotę wszystko zniszczyć!
-Tak dobrze się czuję.- jestem dobra w kłamaniu prawda? Nie
- A więc dobrze to ja panią wypisuję a pani może się pomału pakować.- powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Ja wzięłam się za pakowanie. I przy tej czynności mogę spokojnie dać moim łzom wypłynąć na powietrze. Znowu telefon. Nie zamierzałam odebrać. Wyłączyłam go całkowicie. Po chwili przyszła moja mama. Gdy widziała w jakim jestem stanie podbiegła do mnie i mnie przytuliła.  A ja mogłam się wypłakać w jej ramię. Tego potrzebowałam. Matczynej ręki.
-Kochanie.. On wróci... Zobaczysz..
- On się nawet nie pożegnał...
- Bał się.. Kazał mi tobie przekazać że jesteś najważniejszą osobą w jego życiu i nigdy cię nie skrzywdzi.- "najważniejszą osobą w jego życiu"...... Najważniejszą... On też jest najważniejszy w moim życiu ale muszę ochłonąć... Muszę dać Louisowi trochę czasu beze mnie...

Dzień później

Jak już mówiłam  dzisiaj jest szkoła. Jestem już przebrana w krótką, czarną spódniczkę, białą koronkową koszulkę i ciemne balerinki. W samochodzie właśnie czekam na mamą która ma mnie zawieść na powitanie po wakacjach. A co ze mną? Ja jestem dalej załamana. W nocy nie spałam tylko siedziałam i ryczałam nad sobą. Nie umiem sobie bez niego poradzić...

Siedzę właśnie przed salą gimnastyczną. Sama czekam ponieważ nie mam tutaj przyjaciół. Przez te 6 lata nie odzywałam się do nikogo. Bałam się zaufać nowym ludziom. Przez to straciłam moją przyjaciółkę Natalie. Przeprowadziła się do Polski, swojego kraju i nie wróciła. Nie dziwię się bo się do niej nie odzywałam. Bardzo za nią tęsknię. Jednak już wiem że się nie zobaczymy...
-Zapraszam- powiedziała dyrektorka wpuszczając nas wszystkich do sali. Usiadłam na jednym z krzeseł. Nie słuchałam nawet co dyrektorka gadała. Moje myśli były przy Louisie. ..

Wyszłam już z sali. Przemówienie skończyło się 10 minut temu. Chciałam już wyjść ze szkoły gdy ktoś na mnie wpadł. Znowu.
- Uważaj jak chodzisz co?!- zdenerwowałam się i spojrzałam na osobę która nie umie widocznie chodzić.
- Przepraszam!- krzyknął zirytowany chłopak. Przyjrzałam mu się dokładniej. Kogoś mi przypominał.. Zielone oczy... Loczki...
- Czy my się znamy?- spytałam tak samo zdziwiona jak chłopak
- No właśnie kogoś mi przypominasz... Czy to nie z tobą się upiłem w tym klubie "Fun all Night"?- coś mi pomału do tej głowy wchodziło...
-Harry?!
- Vanessa?!
- O kurwa- powiedzieliśmy jednocześnie a później patrzeliśmy na siebie z miną WTF? Zaczęliśmy się głośno śmiać
-Co jak co ale że jeszcze ciebie tu spotkam to masakra- powiedziałam uspokajając się
-Jestem tu nowy. Nie dziwię się że jesteś w szoku. W sumie ja też jestem. I mam chodzić do jakieś klasy 2B...- ... o kurde
- Przecież ja chodzę do 2B...- spojrzałam na chłopaka i znowu się zaśmialiśmy- W sumie fajnie. Wreszcie będę miała jakiegoś kolegę
- Jak to? Nie masz przyjaciół?
- Mam jednego ale tutaj nie...
- No to się ciesz bo ja teraz jestem twoim przyjacielem- powiedział dumnie i mnie objął ramieniem a ja się zaśmiałam. Czuję że ten dzień nie będzie zaliczony do najgorszych.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No.. macie 4 rozdział xD.
Jeśli macie jakieś pytanie itp. do bloga to możecie się skontaktować ze mną na TT
https://twitter.com/Iwonusia322
Ewentualnie tutaj w postaci komentarza w którym odpowiem:)

3 komentarze:

  1. Łuuuu coś czuje że po powrocie Louisa będzie gorąco :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cz już tylko dla mnie to nie jest normalne, że "przyjaciel" mówi do jakiejś dziewczyny "skarbie"?!
    No, ale przymknę na to oko...
    Rozdział fajniutki :*
    Nawet moje imię się pojawiło B) ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg! Cudowny rozdział, Louis taki słodki... I jeszcze Hazza *.* Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń